środa, 8 sierpnia 2012

#04.


-Cześć. – Chłopak uśmiechnął się delikatnie i spojrzał w oczy Ginny.- Oliver jestem.- Przedstawił się, jednak brunetka nie była w stanie nic z siebie powiedzieć. Spodobał jej się.- Wiem, że nie powinienem Cie nachodzić, tym bardziej o tej godzinie… jednak… zgubiłem się.- Chłopak melodyjnie się zaśmiał, co po raz kolejny wprawiło dziewczynę w osłupienie.- Coś się stało?- zapytał patrząc na zahipnotyzowaną twarz dziewczyny.- Mógłbym wejść? Nie chcę się narzucać, ale jestem tak mokry, że chciałbym się wysuszyć. Nie chcę robić problemu… chcę tylko wysuszyć ubrania i pójdę…- Chłopak mówił, a Gin. Stała jak osłupiała. –Okej. Przepraszam, już pójdę. – Chłopak odwrócił się na pięcie i zszedł ze schodków, jednak były tak śliskie, że przewrócił się i zajęczał.
-O kurcze, przepraszam. – Dziewczyna zasłoniła usta dłońmi. Po chwili zeszła po niego i pomogła mu wstać. – Nic Panu nie jest? Przepraszam, powinnam od razu Pana zaprosić.- Wchodząc ostrożnie po schodach mówiła. – Krwawisz…- wskazała na ranę na nadgarstku.- Pomogę Panu.- zamykając drzwi, złapała chłopaka za ramię i pociągnęła go do kuchni.- Powinnam mieć tutaj wodę utlenioną. Przepraszam, że stałam i nic nie mówiłam… Rzadko kiedy odwiedza mnie nieznajomy.- mówiła szybko, szukając po szafkach gazików i wody utlenionej.- Mam! A teraz usiądź w salonie, zaraz Panu zaopatrzę ranę. – Wyszła z kuchni i skierowała się do pokoju. Chłopak usiadł na pufie przyglądając się czynnościom dziewczyny.- Daj mi rękę.- chwyciła ostrożnie jego nadgarstek i delikatnie przemywała jego ranę.
-Aaauć.- syknął chłopak.- Może trochę ostrożniej?
-No przestań, taki duży chłopak, a boi się przemywania ran. – wylała kilka kropel na jego ranę. W prawdzie była niewielka, ale zawsze lepiej być ostrożnym. Następnie Gin. Położyła na nadgarstek gazik i owinęła opaską.- Powinno starczyć.- Od razu gdy skończyła, spojrzała po raz kolejny na twarz nieznajomego. Ich oczy się spotkały. Speszona dziewczyna wstała jak poparzona.- Czekam na wyjaśnienia. Co Pana tu sprowadza?- usiadła naprzeciwko czekając aż chłopak wytłumaczy jej co tutaj robi o tej porze.
-Oliver.- Przedstawił się po raz kolejny i wyciągnął dłoń.– Żaden pan. Oliver. Po prostu.- uśmiechnął się, a nogi Ginny zmiękły. Nigdy by nie pomyślała, że chłopak może na nią tak zadziałać.
-Ginny.- odwzajemniła uśmiech i uścisnęła jego dłoń.
-Więc Ginny… No cóż. Jestem tutaj pierwszy raz.
-Przyjechałeś tu tak po prostu? Bez mapy o tej godzinie i w taką pogodę?
-Są wakacje, szukam przygód. W domu niestety tego nie mogę doznać.- Brunet wzruszył ramionami i spojrzał w podłogę. – Jeżdżę z jednego miasta do drugiego i włóczę się.
-W jaki sposób się znalazłeś w tej dzielnicy?
-Jest tutaj przystanek. Prawda? Nigdy nie dojeżdżam prosto do centrum. Wiesz, idę i podpytuję się ludzi jak dojść. Podpowiadają Mi. Jednak teraz nie miałem jak dojść, deszcz zaczął tak lać, że nawet nie wiedziałem w którą iść stronę. Stałem i szukałem jakiegoś schronienia. Jak zobaczyłem te wszystkie domy aż się przeraziłem, wszystkie takie wielkie, bogate... Kto by przyjął do domu takiego jak ja? Cały mokry, nieznajomy. Więc jak zobaczyłem twój skromny dom nie wahałem się ani chwili. Owszem nie miałem żadnej gwarancji, że będziesz w domu, wszystkie światła pogaszone ani takiej, że mnie wpuścisz. –spojrzał po raz kolejny dziewczynę. Ona słuchała w skupieniu. Miał taki lekki głos, chciała, żeby nie przestawał.
-Rozumiem. – zapadła grobowa cisza. Nikt nie wiedział jak się zachować, czy Gin. Powinna pytać o jego rodzinę? Chyba nie powinna.- Ah. Chciałeś Wysuszyć ubrania. Chodź za mną. –wstała z kanapy i poszła na górę, gdzie znajdowała się nieduża łazienka. Ściany ozdabiały czerwono-białe płytki. Gdy się wchodziło do pomieszczenia widać było w rogu prysznic, który stał naprzeciwko drzwi. Obok kabiny stała toaleta, a przy ścianie prostopadłej do niej stała wanna. Przy ścianie równoległej do tej wisiało wielkie, włoskie lustro, a pod nią były trzy małe szafeczki. Ginny nigdy nie narzekała na wielkość mieszkania lub poszczególnych pokoi.- Tu masz suszarkę. –wręczyła mu maszynę i podłączyła do prądu.- Jeśli chcesz, pożyczę Ci męską bluzkę. Mam na dole w garderobie.
-Nie no coś Ty. Nie będę Ci robił problemu. Pewnie to bluzka Twojego chłopaka, wkurzyłby się, że noszę jego ubrania.
-Nie mam chłopaka. – odpowiedziała szybko. Jakby chciała go zapewnić, że czeka właśnie na niego. Znała go zaledwie jakieś dwadzieścia minut. –Ale to długa historia.- uśmiechnęła się i opuściła pomieszczenie.- Ufam Ci, więc niczego nie zniszcz.- wykrzyczała, gdy była już na dole. Wiedziała, że jej nie słyszy, bo ogłuszył go dźwięk suszarki.
Nie minęło piętnaście minut, a Oliver był suchy jak nitka. W tym czasie Ginny sączyła swoje kakao, które postawiła ponad pół godziny temu na stoliku. W prawdzie było już zimne, ale dało się wypić.
-Nie założyłeś jej? Przecież mówiłam, że możesz.- westchnęła i spojrzała na jeszcze wilgotną bluzkę chłopaka.- Zdejmuj ją. Położę ja na suszarce.- wskazała kciukiem na przedmiot za nią. Chłopak spojrzał na nią, nie wiedząc nie zrobić. Był zażenowany tą sytuacją.- Och. Nie myśl sobie, że coś Ci zrobię. Przecież mam tutaj drugą koszulkę. No już.- Chłopak potulnie zdjął ciuch. Brunetka miała chwilę, by popatrzeć na jego wyrzeźbiony tors. Miał idealny. Nie był może to sześciu pak, Gin. Nie lubiła takiego. Wolała zgrabniejsze. Delikatne rysy na brzuchu. Lucas właśnie takie posiadał.- Więc gdzie ją masz?- spytała, patrząc ciągle na jego nagą klatkę piersiową. Zapomniała, że On to widzi.
-ekhm…- odchrząknął, a dziewczyna od razu spojrzała na jego twarz. Oboje byli zmieszani. Ona wiedziała, że nie powinna, ale tak działa mózg kobiety. Jest zaprogramowany tak, a nie inaczej. Nie mogła się powstrzymać.- Chyba na górze. Pójdę po nią.- Chłopak zawrócił i poszedł po odzież.
-Przepraszam.- zdążyła tylko wyszeptać. Właściwie to nic o tym chłopaku nie wiedziała ani gdzie mieszka, ani jak się nazywa. Znała tylko jego imię i czemu tu przebywa. Po kilku sekundach Oliver zszedł z góry ubrany w szarą koszulkę z postacią kreskówki Fredem Flinstonem. Brunet usiadł naprzeciwko znajomej i przez chwilę przypatrywali się sobie w milczeniu.- Chyba czas się lepiej poznać. Jestem Ginny Rodriguez.- Dziewczyna potrzebowała w tej chwili jakiejś nowej osoby, której mogłaby po raz kolejny opowiedzieć swoją historię.
-Oliver Gonzalez. –uśmiechnął się w stronę dziewczyny.- Więc może zacznę pierwszy. Mam dwadzieścia dwa lata. Uwielbiam podróżować. Zresztą to już zdążyłaś chyba zauważyć.- Dziewczyna zachichotała i pozwoliła, by jej towarzysz dokończył.- Mam starszego brata, ma dwadzieścia cztery lata. Nie mam dziewczyny. Mieszkam z rodzicami i z nim w Houston.
-O kurcze. Chciało Ci się jechać taki kawał drogi?
-Jak już mówiłem. Kocham podróżować. Żadna przygoda nie jest mi straszna. Rodzice nie mają nic przeciwko, ciągle pracują, a brat nie ma nic do gadania. Biorę ze sobą tylko najpotrzebniejsze rzeczy i tak chodzę. Jeśli chodzi o nocleg to nocuje w jakiś motelach albo korzystam z gościnności mieszkańców. Mi wystarczy jakaś kanapa lub materac, żeby tylko przespać noc, a z samego rana o jakieś ósmej idę dalej. Nie zwiedzam. Idę do centrum, robię parę zdjęć, chodzę po galeriach, jem jakieś fastoody i po południu jadę dalej… Cieszę się, że tu trafiłem. –Przerwał swoją historię na chwilę.- A Ty? Gdzie Twoi rodzice?- spytał, a twarz dziewczyny od raz posmutniała.
-Moi rodzice są Polsce. Są… alkoholikami.- brunetka wyszeptała i spuściła głowę.
-Przykro Mi, nie wiedziałem. Przepraszam.
-Nic się nie stało.
Dziewczyna po chwili podniosła głowę i opowiedziała mu o swoim życiu. Wiedziała, że mogła mu zaufać. Wydawał się sympatyczny, zresztą nie miała nic do stracenia. Chyba, że kolejny człowiek dowie się o jej życiu. Nawet jeśli byłby z jakiegoś brukowca to nie zarobiłby na tych informacjach, bo nie jest to ani gwiazda, ani modelka. Zresztą jeśli by nią była to dziennikarze wiedzieliby o jej przeszłości już na początku kariery.
Gdy Ginny opowiedziała mu to co chciała, żeby wiedział, zapadła grobowa cisza.
-Jednak wyglądasz na taką co cały świat ją cieszy.
-Bo to prawda. Mnie od zawsze świat cieszył, tylko nie umiałam tego okazać. Tamten rozdział już zamknęłam, zaczęłam żyć z nową kartą.
Mogliby tak rozmawiać przez całą noc, jednak zbliżała się godzina jedenasta i poczuli się senni. Dziewczyna wskazała chłopakowi gdzie może spać, rzecz jasna w salonie. Gin. Spała na górze w swoim królestwie. 
~~
Macie czwórkę. Miałam dodać ją jutro, ale czułam taką potrzebę właśnie teraz ;3. Dziękuję za wszystkie miłe komentarze, serio nie widziałam, że wam to się aż tak spodoba : D. Następny rozdział mam zamiar dodać w następnym tygodniu. W nagrodę macie trochę dłuższy rozdział ; >.

5 komentarzy:

  1. Hmmmm... Masz dość spory potencjał do pisania. Może dziwnie się składa, ale jestem Profesorem Wyższej Uczelni Literackiej w Toruniu. Może chciałabyś się zakręcić koło naszej uczelni? Nie mówię o nauce, ale o reklamie bloga i może drobnym sponsoringu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. HAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHA, dziękuję, dobranoc.

      Usuń
  2. Hejka bardzo fajny opowiadanie ;) zapraszam na moj blog jestem poczatkowa wiec prosze o wyozumialosc

    mojpieseknelly.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. No i nie rozczarowałam się.
    kolejny intrygujący rozdział.
    Brawo ;-)

    OdpowiedzUsuń