-Cześć. –
Chłopak uśmiechnął się delikatnie i spojrzał w oczy Ginny.- Oliver jestem.-
Przedstawił się, jednak brunetka nie była w stanie nic z siebie powiedzieć.
Spodobał jej się.- Wiem, że nie powinienem Cie nachodzić, tym bardziej o tej
godzinie… jednak… zgubiłem się.- Chłopak melodyjnie się zaśmiał, co po raz
kolejny wprawiło dziewczynę w osłupienie.- Coś się stało?- zapytał patrząc na
zahipnotyzowaną twarz dziewczyny.- Mógłbym wejść? Nie chcę się narzucać, ale
jestem tak mokry, że chciałbym się wysuszyć. Nie chcę robić problemu… chcę
tylko wysuszyć ubrania i pójdę…- Chłopak mówił, a Gin. Stała jak osłupiała.
–Okej. Przepraszam, już pójdę. – Chłopak odwrócił się na pięcie i zszedł ze
schodków, jednak były tak śliskie, że przewrócił się i zajęczał.
-O kurcze,
przepraszam. – Dziewczyna zasłoniła usta dłońmi. Po chwili zeszła po niego i
pomogła mu wstać. – Nic Panu nie jest? Przepraszam, powinnam od razu Pana
zaprosić.- Wchodząc ostrożnie po schodach mówiła. – Krwawisz…- wskazała na ranę
na nadgarstku.- Pomogę Panu.- zamykając drzwi, złapała chłopaka za ramię i
pociągnęła go do kuchni.- Powinnam mieć tutaj wodę utlenioną. Przepraszam, że
stałam i nic nie mówiłam… Rzadko kiedy odwiedza mnie nieznajomy.- mówiła
szybko, szukając po szafkach gazików i wody utlenionej.- Mam! A teraz usiądź w
salonie, zaraz Panu zaopatrzę ranę. – Wyszła z kuchni i skierowała się do
pokoju. Chłopak usiadł na pufie przyglądając się czynnościom dziewczyny.- Daj
mi rękę.- chwyciła ostrożnie jego nadgarstek i delikatnie przemywała jego ranę.
-Aaauć.-
syknął chłopak.- Może trochę ostrożniej?
-No
przestań, taki duży chłopak, a boi się przemywania ran. – wylała kilka kropel
na jego ranę. W prawdzie była niewielka, ale zawsze lepiej być ostrożnym.
Następnie Gin. Położyła na nadgarstek gazik i owinęła opaską.- Powinno
starczyć.- Od razu gdy skończyła, spojrzała po raz kolejny na twarz
nieznajomego. Ich oczy się spotkały. Speszona dziewczyna wstała jak poparzona.-
Czekam na wyjaśnienia. Co Pana tu sprowadza?- usiadła naprzeciwko czekając aż
chłopak wytłumaczy jej co tutaj robi o tej porze.
-Oliver.-
Przedstawił się po raz kolejny i wyciągnął dłoń.– Żaden pan. Oliver. Po
prostu.- uśmiechnął się, a nogi Ginny zmiękły. Nigdy by nie pomyślała, że
chłopak może na nią tak zadziałać.
-Ginny.-
odwzajemniła uśmiech i uścisnęła jego dłoń.
-Więc
Ginny… No cóż. Jestem tutaj pierwszy raz.
-Przyjechałeś
tu tak po prostu? Bez mapy o tej godzinie i w taką pogodę?
-Są
wakacje, szukam przygód. W domu niestety tego nie mogę doznać.- Brunet wzruszył
ramionami i spojrzał w podłogę. – Jeżdżę z jednego miasta do drugiego i włóczę
się.
-W jaki
sposób się znalazłeś w tej dzielnicy?
-Jest
tutaj przystanek. Prawda? Nigdy nie dojeżdżam prosto do centrum. Wiesz, idę i
podpytuję się ludzi jak dojść. Podpowiadają Mi. Jednak teraz nie miałem jak
dojść, deszcz zaczął tak lać, że nawet nie wiedziałem w którą iść stronę.
Stałem i szukałem jakiegoś schronienia. Jak zobaczyłem te wszystkie domy aż się
przeraziłem, wszystkie takie wielkie, bogate... Kto by przyjął do domu takiego
jak ja? Cały mokry, nieznajomy. Więc jak zobaczyłem twój skromny dom nie
wahałem się ani chwili. Owszem nie miałem żadnej gwarancji, że będziesz w domu,
wszystkie światła pogaszone ani takiej, że mnie wpuścisz. –spojrzał po raz
kolejny dziewczynę. Ona słuchała w skupieniu. Miał taki lekki głos, chciała,
żeby nie przestawał.
-Rozumiem.
– zapadła grobowa cisza. Nikt nie wiedział jak się zachować, czy Gin. Powinna
pytać o jego rodzinę? Chyba nie powinna.- Ah. Chciałeś Wysuszyć ubrania. Chodź
za mną. –wstała z kanapy i poszła na górę, gdzie znajdowała się nieduża
łazienka. Ściany ozdabiały czerwono-białe płytki. Gdy się wchodziło do
pomieszczenia widać było w rogu prysznic, który stał naprzeciwko drzwi. Obok kabiny
stała toaleta, a przy ścianie prostopadłej do niej stała wanna. Przy ścianie
równoległej do tej wisiało wielkie, włoskie lustro, a pod nią były trzy małe
szafeczki. Ginny nigdy nie narzekała na wielkość mieszkania lub poszczególnych
pokoi.- Tu masz suszarkę. –wręczyła mu maszynę i podłączyła do prądu.- Jeśli
chcesz, pożyczę Ci męską bluzkę. Mam na dole w garderobie.
-Nie no
coś Ty. Nie będę Ci robił problemu. Pewnie to bluzka Twojego chłopaka,
wkurzyłby się, że noszę jego ubrania.
-Nie mam
chłopaka. – odpowiedziała szybko. Jakby chciała go zapewnić, że czeka właśnie
na niego. Znała go zaledwie jakieś dwadzieścia minut. –Ale to długa historia.-
uśmiechnęła się i opuściła pomieszczenie.- Ufam Ci, więc niczego nie zniszcz.-
wykrzyczała, gdy była już na dole. Wiedziała, że jej nie słyszy, bo ogłuszył go
dźwięk suszarki.
Nie minęło
piętnaście minut, a Oliver był suchy jak nitka. W tym czasie Ginny sączyła
swoje kakao, które postawiła ponad pół godziny temu na stoliku. W prawdzie było
już zimne, ale dało się wypić.
-Nie
założyłeś jej? Przecież mówiłam, że możesz.- westchnęła i spojrzała na jeszcze
wilgotną bluzkę chłopaka.- Zdejmuj ją. Położę ja na suszarce.- wskazała
kciukiem na przedmiot za nią. Chłopak spojrzał na nią, nie wiedząc nie zrobić.
Był zażenowany tą sytuacją.- Och. Nie myśl sobie, że coś Ci zrobię. Przecież
mam tutaj drugą koszulkę. No już.- Chłopak potulnie zdjął ciuch. Brunetka miała
chwilę, by popatrzeć na jego wyrzeźbiony tors. Miał idealny. Nie był może to
sześciu pak, Gin. Nie lubiła takiego. Wolała zgrabniejsze. Delikatne rysy na
brzuchu. Lucas właśnie takie posiadał.- Więc gdzie ją masz?- spytała, patrząc
ciągle na jego nagą klatkę piersiową. Zapomniała, że On to widzi.
-ekhm…-
odchrząknął, a dziewczyna od razu spojrzała na jego twarz. Oboje byli
zmieszani. Ona wiedziała, że nie powinna, ale tak działa mózg kobiety. Jest
zaprogramowany tak, a nie inaczej. Nie mogła się powstrzymać.- Chyba na górze.
Pójdę po nią.- Chłopak zawrócił i poszedł po odzież.
-Przepraszam.-
zdążyła tylko wyszeptać. Właściwie to nic o tym chłopaku nie wiedziała ani
gdzie mieszka, ani jak się nazywa. Znała tylko jego imię i czemu tu przebywa.
Po kilku sekundach Oliver zszedł z góry ubrany w szarą koszulkę z postacią
kreskówki Fredem Flinstonem. Brunet usiadł naprzeciwko znajomej i przez chwilę
przypatrywali się sobie w milczeniu.- Chyba czas się lepiej poznać. Jestem
Ginny Rodriguez.- Dziewczyna potrzebowała w tej chwili jakiejś nowej osoby,
której mogłaby po raz kolejny opowiedzieć swoją historię.
-Oliver
Gonzalez. –uśmiechnął się w stronę dziewczyny.- Więc może zacznę pierwszy. Mam
dwadzieścia dwa lata. Uwielbiam podróżować. Zresztą to już zdążyłaś chyba
zauważyć.- Dziewczyna zachichotała i pozwoliła, by jej towarzysz dokończył.-
Mam starszego brata, ma dwadzieścia cztery lata. Nie mam dziewczyny. Mieszkam z
rodzicami i z nim w Houston.
-O kurcze.
Chciało Ci się jechać taki kawał drogi?
-Jak już
mówiłem. Kocham podróżować. Żadna przygoda nie jest mi straszna. Rodzice nie
mają nic przeciwko, ciągle pracują, a brat nie ma nic do gadania. Biorę ze sobą
tylko najpotrzebniejsze rzeczy i tak chodzę. Jeśli chodzi o nocleg to nocuje w
jakiś motelach albo korzystam z gościnności mieszkańców. Mi wystarczy jakaś
kanapa lub materac, żeby tylko przespać noc, a z samego rana o jakieś ósmej idę
dalej. Nie zwiedzam. Idę do centrum, robię parę zdjęć, chodzę po galeriach, jem
jakieś fastoody i po południu jadę dalej… Cieszę się, że tu trafiłem. –Przerwał
swoją historię na chwilę.- A Ty? Gdzie Twoi rodzice?- spytał, a twarz
dziewczyny od raz posmutniała.
-Moi
rodzice są Polsce. Są… alkoholikami.- brunetka wyszeptała i spuściła głowę.
-Przykro
Mi, nie wiedziałem. Przepraszam.
-Nic się
nie stało.
Dziewczyna
po chwili podniosła głowę i opowiedziała mu o swoim życiu. Wiedziała, że mogła
mu zaufać. Wydawał się sympatyczny, zresztą nie miała nic do stracenia. Chyba,
że kolejny człowiek dowie się o jej życiu. Nawet jeśli byłby z jakiegoś
brukowca to nie zarobiłby na tych informacjach, bo nie jest to ani gwiazda, ani
modelka. Zresztą jeśli by nią była to dziennikarze wiedzieliby o jej
przeszłości już na początku kariery.
Gdy Ginny
opowiedziała mu to co chciała, żeby wiedział, zapadła grobowa cisza.
-Jednak
wyglądasz na taką co cały świat ją cieszy.
-Bo to
prawda. Mnie od zawsze świat cieszył, tylko nie umiałam tego okazać. Tamten
rozdział już zamknęłam, zaczęłam żyć z nową kartą.
Mogliby
tak rozmawiać przez całą noc, jednak zbliżała się godzina jedenasta i poczuli
się senni. Dziewczyna wskazała chłopakowi gdzie może spać, rzecz jasna w
salonie. Gin. Spała na górze w swoim królestwie.
~~
Macie czwórkę. Miałam dodać ją jutro, ale czułam taką potrzebę właśnie teraz ;3. Dziękuję za wszystkie miłe komentarze, serio nie widziałam, że wam to się aż tak spodoba : D. Następny rozdział mam zamiar dodać w następnym tygodniu. W nagrodę macie trochę dłuższy rozdział ; >.
Hmmmm... Masz dość spory potencjał do pisania. Może dziwnie się składa, ale jestem Profesorem Wyższej Uczelni Literackiej w Toruniu. Może chciałabyś się zakręcić koło naszej uczelni? Nie mówię o nauce, ale o reklamie bloga i może drobnym sponsoringu?
OdpowiedzUsuńHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHA, dziękuję, dobranoc.
Usuńfajne ; 3
OdpowiedzUsuńHejka bardzo fajny opowiadanie ;) zapraszam na moj blog jestem poczatkowa wiec prosze o wyozumialosc
OdpowiedzUsuńmojpieseknelly.bloog.pl
No i nie rozczarowałam się.
OdpowiedzUsuńkolejny intrygujący rozdział.
Brawo ;-)