środa, 5 września 2012

#08.


Brunetka krążyła po podziemnym parkingu by znaleźć miejsce, jednak nie było to łatwe w piątek zawsze nie było gdzie zaparkować. Właśnie wtedy rodziny przychodziły na zakupy by zrobić zapas na cały weekend. Owszem, dziewczyna mogła zaparkować na zewnątrz, ale po pierwsze, gdyby weszła do samochodu po kilku godzinach w jej samochodzie było by tak gorąco, że musiałaby czekać kolejne minuty na wywietrzenie, a po drugie najbliższy parking był płatny, a kolejny kilka uliczek stąd. Po piętnastu minutach udało jej się znaleźć chyba jedyne wolne miejsce. Szybko postawiła tam swój samochód i udała się w stronę wejścia. Miała jeszcze niecałe pięć minut, więc była pewna, że dojdzie na czas. Skierowała się na pierwsze piętro, gdzie znajdowała się kawiarnia. Gdy doszła na miejsce, usiadła przy drugim stoliku od wejścia, by Olivier widział ją, gdy będzie wchodził. Nie czekając na niego, zamówiła sobie cappuccino z pianką i polewą toffi. Robiła kolejny łyk, gdy dostrzegła idącego w jej stronę Oliviera.
-Cześć.- dziewczyna zerwała się z krzesła i przytuliła kolegę.- Siadaj. Ja już sobie zamówiłam cappuccino, chcesz coś?
-Cześć. Dzięki, ale nie- chłopak uśmiechnął się i zajął miejsce naprzeciwko niej.
-Myślałam, że jesteś na mnie zły.- dziewczyna spuściła głowę poczym zaczęła mieszać delikatnie łyżeczką swój napój.
-Bo byłem. Mówiłaś, że nie masz chłopaka, ale widocznie mnie oszukałaś.
-Nie oszukałam Cię. Mówisz o Lucasie? To mój przyjaciel, jako pierwszy zaoferował mi pomoc w zaklimatyzowaniu się w Austin.- dziewczyna skrzyżowała ręce patrząc na niego.
-Mnie się wydawało, że to ktoś bliższy, wnioskuję po tym jak Cię obejmował.- chłopak wzruszył ramionami.
-Kurcze, a Ty nigdy nie przytuliłeś albo objąłeś swojej przyjaciółki czy koleżanki? Przestań. Bo zacznę myśleć, że jesteś zazdrosny.- Ostatnie zdanie wyszeptała, wiedziała, że nie potrzebnie je wypowiedziała. To było bez znaczenia, że powiedziała je szeptem, on na pewno je usłyszał. Chłopak tylko prychnął.
-Jasne, bo mam o co a raczej o kogo…- to zdanie ją zabolało. Myślała, że jest dla niego kimś ważnym. Przynajmniej miała wrażenie, że się polubili.
-Masz racje, nie ma o kogo.- Dziewczynie zrobiło się słabo. Podniosła się i wyszła z lokalu. Słyszała tylko jak ktoś ją woła. Domyślała się, że był to Olivier, ale w tym momencie nie miała ochoty się nawet odwrócić w jego stronę. Ginny zjechała do parkingu, po czym pobiegła do swojego samochodu. Wsiadła do niego i siedziała tam przez dobre kilka minut.
Nie rozumiała dlaczego ją tak potraktował. Dziewczyna z łzami w oczach przekręciła kluczyk w stacyjce, ale w tym samym czasie zadzwonił telefon. Odebrała nie patrząc na wyświetlacz.
-Halo?
-Ginny. Proszę Cię, to nie tak. Gdzie jesteś?
-Na parkingu. Spotkajmy się przy wejściu B.- dziewczyna rozłączyła się i ponownie wysiadła z auta. Ruszyła do drzwi. Zastanawiała się co chce jej powiedzieć. Tym razem miała ochotę wysłuchać wszystkiego co ma do powiedzenia. Była ciekawa. Po kilku sekundach była na miejscu, a chwilę później doszedł do niej Olivier.
-Ginny. Przepraszam, nie to miałem na myśli. Nie chciałem Ci zrobić przykrości.
-Ale zrobiłeś…- odpowiedziała chłodno i spuściła głowę.
-Przepraszam. Jesteś dla mnie ważną osobą. Polubiłem Cię.- chłopak przyłożył palec do jej brody i podniósł ją.- Proszę Cię, nie gniewaj się.- Oliver spojrzał koleżance głęboko w oczy po czym uniósł kącik ust ku górze. Ginny pokiwała delikatnie głową, a jej znajomy wytarł kciukiem łzy na jej policzku.- Nie płacz.- pocałował ją w czoło i mocno przytulił, gładząc jej brązowe włosy.
-Dzisiaj Lucas robi ognisko, czuj się zaproszony.- Dziewczyna objęła go mocno. Nie chciała go w tamtej chwili za nic puścić. Tak było idealnie. Czuła się bezpiecznie i komuś potrzebna.
-Nie, nie chcę robić kłopotu.
-Proszę Cię. Bo znowu się rozpłaczę.
-Nie będę tam znał nikogo.
-Uhm. Dzięki.- Dziewczyna uwolniła się z uścisku i ustała naprzeciwko.
-Oprócz Ciebie i twojej siostry.
-I Lucasa, a jeśli uda mi się zaprosić koleżankę, też ją poznasz. No nie daj się prosić. Oliii.- Ginny zawsze musiała postawić na swoim. Chłopak delikatnie skinął głową, a dziewczyna szeroko się uśmiechnęła.- Powinnam pójść na zakupy. Chciałabym pójść na ognisko w czymś nowym, a ty mi pomożesz w wyborze.
-Oo, nie. Nawet o tym nie myśl. Nienawidzę zakupów.- oznajmił.
-Niech Ci będzie. Podjedziemy teraz do mojej znajomej zaprosić ją na ognisko.- Ginny pociągnęła Olivera za rękaw i poszła w stronę samochodu.
W drodze do auta zastanawiała się kim tak naprawdę jest dla niej Oliver. Chciałaby to ustalić, ale czy miało sens wyciągać wnioski na podstawie kilkudniowej znajomości z przerwami?
-Chyba jednak do niej zadzwonię.- Ginny wzruszyła ramionami i wsiadła do pojazdu. Wyciągnęła telefon z torby po czym wykręciła numer koleżanki i nacisnęła zieloną słuchawkę.
-Jannette? Cześć, tu Ginny. Posłuchaj mam prośbę.
-Jeszcze się nie zastanowiłam jeśli chodzi Ci o sprawę…
-Nie, nie. To nie ma nic wspólnego z tym. Chciałam Cię zaprosić na dzisiejsze ognisko. Wiem, że trudno Ci będzie… ale Lucas prosił, żebym chociaż spróbowała.
-Ginny, dziękuję. Ale z takim limem…- dziewczyna ciężko westchnęła.
-Rozumiem, nie chcę Cię do niczego namawiać. Jeśli jednak byś się zdecydowała… Golden District, numer siedemdziesiąt pięć B. Dwa domy od mojego. Do usłyszenia.- pożegnała się i rozłączyła.- Mamy mniej więcej za dwadzieścia drugą. Mam jeszcze cztery i pół godziny. Pro…- wypowiedź przerwał dzwonek telefonu, który informował i smsie. Otworzyła wiadomość, była od Lucasa „Mogłabyś wyskoczyć ze mną do sklepu po kiełbaski na ognisko ; )?” dziewczyna od razu odpisała „Jasne, mogę nawet i teraz, ale jest ze mną Oliver, gdzie się spotkamy?” po wysłaniu dziewczyna zapytała- Jedziemy do Lucasa.
-Nie, lepiej nie.- Chłopak spuścił głowę. – Na pewno się nie ucieszy jak mnie zobaczy, pochodzę jeszcze po mieście, a o dziewiętnastej będę.
-Musicie przełamać pierwsze lody. Proszę Cię.- dziewczyna szturchnęła go w ramię, a po chwili dostała kolejną wiadomość. „Jeśli jesteś z Oliverem, to sam sobie poradzę : )”.-Ech.. tak czy siak jedziesz i już. – Ginny bez zastanowienia włączyła silnik.
~~
Po dwudziestu pięciu minutach była na miejscu. Zaparkowała na swoim podjeździe, by dojść do Lucasa na piechotę.
-Sądzę, że jeszcze jest w domu, znając Go, wcale się jeszcze nie ruszył.
Dwójka znajomych ruszyła w stronę ogromnego pałacu. Był to jeden z najpiękniejszych domów w mieście. Brama z piaskowca dodawała całej posiadłości uroku. Cały dom otaczał wielki, przestrzenny i kolorowy ogród. Były tam chyba wszystkie rodzaje kwiatów jakie istnieją na świecie. Z tyłu posiadłości znajdował się basen ze zjeżdżalnią, jacuzzi i sauna. Rzecz jasna zajmowali się tym wszystkim wynajęci ludzie.
Po trzech minutach, doszła do wejścia po czym zadzwoniła domofonem.
-Posiadłość Państwa Turner. Czym mogę slużyć?
-Cześć, Johnny! Tu Ginny.- dziewczyna przywitała się z kamerdynerem rodziny. Cała familia z Johnnym polubiła przyjaciółkę Lucasa.
-Witaj, Ginny. Wejdź. – brama otworzyła się automatycznie. Oliver był pod wielkim wrażeniem, nie dziwiła się mu wcale. Gdy pierwszy raz zobaczyła jego dom sama nie wiedziała jak się zachować. Kiedy po raz pierwszy weszła do ich domu bała się czego kolwiek dotknąć z obawą, że coś zepsuje, była pewna, że zegar, który wisi na ścianie, kosztował tysiące. Po podłodze chodziła tak delikatnie, żeby jej nie porysować. Po kilku sekundach była przy drzwiach, zadzwoniła dzwonkiem, a przed drzwiami ukazał się Johnny.
-Cześć! Jest może Lucas?- Spojrzała w głąb pałacu, jednak zauważyła, że kamerdyner przygląda się towarzyszowi Ginny. – Przepraszam. To Oliver. Mój kolega, żaden wróg czy złodziej.- Ginny posłała mu uśmiech.
-Dzień dobry.- zza pleców wyłonił się Oliver, po czym wyciągnął rękę w stronę Johnnego, oboje uścisnęli sobie dłonie.
-Tak, Lucas jest na górze. Wejdźcie. – ruchem dłoni zaprosił ich do domu.
-Cholera…- wyszeptał Oliver. – Musiało kosztować miliony.
-Chcecie kapcie?- zapytał Johnny.
-Tak, po proszę te z żabką.- zaśmiała się, to były jej ulubione papcie. Zawsze gdy szła tak fajnie kumkały. Po chwili John. Wyciągnął z garderoby dwie pary kapci.
-Jest w swoim pokoju.
Znajomi poszli schodami na górę, gdzie Lucas miał swój pokój. Schody nie były zwyczajne, jak zresztą żadna rzecz w tym domu, były kręte i metalowe. Ginny co chwilę zerkała na Oliego. W jego oczach można było dostrzec podziw i ciekawość. Rozumiała go doskonale. Kiedy weszli na piętro, skierowali się w prawą stronę, gdzie na końcu korytarza mieścił się pokój Lucasa. Podeszli do drzwi, a Gins zapukała. Usłyszała pod drugiej stronie ciche „proszę”. Przekręciła gałkę w drzwiach i weszła.
~Oczami Olivera~
Wchodząc do tego domu domyślałem się, że jest to bogata rodzina, jednak nie spodziewałem się, że aż tak. Ten pałac wyglądał jak te w filmach, setki pokoi, nie mające końca korytarze albo tajemnicze przejścia. Czułem się jak w jakimś serialu mający temat kryminalny. Już sam parter robił ogromne wrażenie. Nigdy w życiu nie widziałem tak bogato wystrojonego domu. Widziałem jak Ginny spogląda na mnie i uśmiecha się pod nosem, ale przepraszam, że mój dom ani moja rodzina nie jest tak bogata.
Kolejne piętro było już mniej szokujące, jedynie długi korytarz, który zrobił wrażenie, po jednej i drugiej stronie były drzwi. Jak w jakimś hotelu. Na końcu hallu znajdowały się, takie same jak pozostałe, drzwi prowadzące do pokoju Lucasa. Ginny przekręciła wtedy srebrną gałkę i otworzyła drzwi. Wtedy jednak szok powrócił. Pokój może nie był wielki i bogato wystrojony, jednak miał swój urok. Wielkie dwuosobowe łoże na którym leżał Lucas stało naprzeciwko drzwi, pod oknem. Na ścianach wisiały krzywo przyklejone plakaty różnych zespołów, typu ACDC czy Nirvany, dwumetrowe  biurko było postawione przy drzwiach, gdzie mieścił się komputer oraz sterta kartek, pod oknem na stojaku ustawiona była ciemnoniebieska, akustyczna gitara. Przy ścianie przeciwnej do instrumentu był stolik z trzema krzesłami. Lubiłem takie pokoje z charakterem. 
~~
Tak, spóźniłam się. Przepraaaszam, nie bijcie mnie! Po prostu przez pewien czas nie miałam ochoty tutaj nic dodawać. Rok szkolny się zaczął, ostatnia klasa gimnazjum... nie będę się rozpisywała.
Oznajmiam, że następny rozdział dodam czternastego(piątek). I będę dodawała co piątek, przynajmniej się postaram :3. To miłego czytania.

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

#07.


-Jannette. Co się stało?- zapytała, widząc koleżankę zapłakaną z rozmazanym makijażem i wielkimi okularami na nosie.- Wejdź.
-Nienawidzę go. Michael, szef… Jest pieprzonym babskim bokserem. – odpowiadała, kierując się do salonu.- Pieprzony, damski bokser. Rozumiesz?- łkała. Delikatnie zdjęła okulary z nosa. Pod okiem miała fioletową śliwę.
- Matko, Jannette. Co się stało?- dziewczyna była ciekawa, dlaczego zrobił jej coś takiego.
-To nie wszystko.- zaśmiała się ironicznie. Podwinęła bluzkę do góry, a jej oczom ukazały się dwa siniaki. Jeden na wysokości biodra, a drugi pod żebrami. Dziewczyna na dobre się rozpłakała.
-Jannette.- wyszeptała i podała jej pudełko chusteczek.- Jak on mógł?
-Poszłam do pracy, jak zwykle. Już na wejściu usłyszałam, że szef chce ze mną rozmawiać… poszłam. Nie wiedziałam czego się spodziewać. Nigdy mnie nie wzywał. Poszłam.- wyszeptała ostatnie słowo, spojrzała na podłogę i zapadła cisza. Ginny dobrze wiedziała, że nie chciała o tym mówić. Nie popędzała jej.- Weszłam  do niego. Siedział przy biurku. Jak zawsze zresztą. – podniosła wzrok i spojrzała na koleżankę.- Usiadłam naprzeciwko, poinformował mnie, że od jutra zaczynam nową pracę. Ucieszyłam się, wiedziałaś, że większość z naszych nienawidziła tej pracy. Powiedział, że zarobię dwa razy tyle niż teraz. Już miałam się zgodzić. Pieniądze są mi potrzebne, wiesz o tym…- przerwała po raz kolejny.- Ale coś w środku mówiło mi, żebym się spytała co miałabym robić. Bez tego, dowiedziałabym się dopiero jutro.- Wytarła łzy z policzków.- Spytałam się, owszem. Wiesz co powiedział? Cham, prostak… Miałabym być… tancerką, a raczej striptizerką.- Po raz kolejny dziewczyna wybuchła płaczem.- Musiałabym tańczyć na rurze, świecić tyłkiem i cyckami, a nawet jeśli ktoś sobie zażyczy… miałabym być jego klientką. Potraktował mnie jak szmatę.
-Mój Boże… Jannette. Ale skąd te siniaki?
-No jak to skąd? Myślisz, że będę dziwką?! Że dam sobą pomiatać za pieniądze?! Aż tak nisko to nie upadłam!- dziewczyna się uniosła.
-Spokojnie, ja tak nie myślę.
-Odmówiłam. Powiedziałam, że nie będę traktowała siebie jak tanią szmatę. Zdenerwował się. Zaczął krzyczeć, że powinnam mu dziękować na kolanach, że mnie wybrał z nich wszystkich. Mam być mu wdzięczna. Upokorzył mnie. Wtedy wszedł do pokoju Harry. Nie przeszkodziło mu to. Złapał mnie za bluzkę, szarpnął mną i uderzył… Próbowałam się bronić.
-A Harry?
-Zaczął się za mną stawiać. Rozdzielił nas. Gdy popchnął Micheal` a, a ten wylądował na kanapie, złapał mnie i odprowadził na dół. Powiedział, żebym jechała do domu… ale nie mogłam, musiałam się komuś wyżalić.- po raz kolejny Jannette, zaczęła płakać. Ginny przytuliła ją. Nie wiedziała co powiedzieć ani zrobić.
-Posłuchaj. Trzeba to zgłosić na policję. Nie może Was tak traktować. Niedługo przecież zaproponuje to innej i co wtedy?
-Nie, nie chcę, Ginny. Proszę Cię. Wszystko tylko nie policja, nie chcę im opowiadać tego samego. Zresztą niczego mu nie udowodnią.
-Masz świadka i masz mnie. Nie tylko Ciebie tak traktował. Myślisz, że byłaś jedyna?- Ginny zapatrzyła się w punkt za oknem.- Nie tylko Ciebie upokorzył. Byłam też ja. To było jakoś pół roku temu, zaproponował mi to samo, nie zgodziłam się, odpowiedziałam ze świętym spokojem, że mi ta praca odpowiada i jeśli zmienię zdanie to mu to powiem. Złapał mnie wtedy za nadgarstki tak mocno, że nic nie mogłam zrobić. Jeszcze mam ślad.- dziewczyna pokazała jej wewnętrzną stronę nadgarstków.- Widzisz te delikatne, sine kreski? To po tym.
-Właśnie, przecież wtedy nosiłaś bluzki na długi rękaw. Nawet jeśli było gorąco. Unikałaś go wtedy jak ognia.
-Dokładnie. Myślałam, że byłam tylko ja. Myliłam się…- rozmowę przerwał dzwonek do drzwi.- Poczekaj chwilę.- Dziewczyna się podniosła z kanapy i udała się w stronę drzwi.- Cześć.- oznajmiła, widząc Lucasa w drzwiach. – Zaraz idziemy. Wejdź do salonu.
-Widzę, że masz gościa. Nie będę Ci przeszkadzała, dzięki, że mogłam Ci się wyżalić. Przemyślę to co mi powiedziałaś. Będziemy w kontakcie, dobrze?- blondynka wstała z siedzenia i udała się do hallu.
-O. My się chyba nie znamy.- Sąsiad spojrzał na dziewczynę.
-Tak, masz rację, ale chyba to nie jest dobry moment na poznanie się.- dziewczyna uniosła delikatnie kącik ust ku górze.
-O kurcze, co Ci się stało?- zapytał wskazując na oko.
-Cześć, Ginny. Zadzwonię do Ciebie jak się zdecyduję.- dziewczyna posłała jej delikatny uśmiech i wyszła.
-Masz bardzo ładna koleżankę.- chłopak wyszczerzył swoje ząbki, kierując się do kuchni, by się czegoś napić.- To idziemy?- zapytał, wyjmując z lodówki napój orzeźwiający.
-Tak, tak.- odpowiedziała dziewczyna stojąc przy ścianie i głęboko o czymś myśląc.
-Pamiętasz o dzisiejszym ognisku, prawda?- Lucas, sącząc colę spojrzał na przyjaciółkę. Na twarzy dziewczyny pojawiło się zmieszanie. Kompletnie zapomniała, owszem, tydzień temu mówił jej o jakieś grupowej imprezie, ale tym właśnie zakończył temat i już wcale do niego nie wracali.- Giiiin. Ale będziesz, tak?
-Mhmmm.- odpowiedziała niepewnie.- Postaram się być. Wezmę ze sobą Agnes, dobrze?
-Pewnie, możesz nawet przyprowadzić ze sobą tą twoją koleżankę. A teraz chodźmy.- Chłopak pociągnął za sobą dziewczynę i wyszli.
~~
Była dziewiąta trzydzieści. Para przyjaciół spacerowała po parku, wdychając świeże powietrze. Pomimo wczesnej godziny, słońce dawało o sobie znać. Nikt się tego nie spodziewał, można było to zauważyć po ludziach, którzy szukali chociażby najmniejszego cienia. Głównie były to matki z dziećmi, a także starsi ludzie.
Ginny lubiła spacerować z Lucasem, co jakiś czas zabierał ją na takie wycieczki po parku. Rozmawiali wtedy o wszystkim. Głównie wtedy opowiadali sobie o problemach, które spotkały ich w ostatnim czasie.
-Mogłabyś przyjść wcześniej?- zapadła cisza.- Wcześniej, mam na myśli godzinę przed. Ognisko zaczyna się o dziewiętnastej. Ech, Gins. Beze Mnie niedługo zginiesz.- blondyn zadźgał dziewczynę w bok i poszli dalej.
~~
-Dobrze, będę o osiemnastej. Obiecuję. – Sąsiadka położyła prawą rękę na sercu, a drugą dłoń uniosła ku górze na znak przysięgi. Chłopak uniósł jedną brew, przyglądając się uważnie swojej przyjaciółce.- No Lucaaas. Mnie nie wierzysz?- dziewczyna zachichotała i mocno go przytuliła.
-Masz być. Jeśli nie, przyjdę do Ciebie, wyciągnę Cię siłą. Zobaczysz. To do zobaczenia.- chłopak pocałował ją w czoło po czym ruszył w stronę swojej posiadłości.
Ginny weszła do ogródka, którędy musiała dojść do drzwi wejściowych. Chwyciła za klamkę i nacisnęła ją. O dziwo, drzwi były otwarte.
-Agnes? Jesteś tu?- Gins. Zdjęła buty i skierowała się do kuchni.
-Jestem, jestem.
-Co tu robisz? Jest dopiero kilka minut po dziesiątej.- Zdziwiona dziewczyna podeszła do siostry.
-Muszę Ci coś powiedzieć.- podniecona Agnes patrzyła na siostrę z iskierkami w oczach.- Udało mi się wynająć lokal w którym mogłabym otworzyć własną cukiernię.- dziewczyna położyła kartkę, którą trzymała w rękach.-
- Tak w jeden dzień Ci się udało?
-Nie, nie. Pracowałam nad tym od dwóch miesięcy. Było dużo kupców. Musiałam się postarać. Nikt o tym nie wie. Nawet rodzice.
-Ag! To cudownie! Zawsze Ci mówiłam, że powinnaś założyć swoją działalność. W końcu będziesz mogła pokazać swoje zdolności. I obiecaj, że do kupna będą babeczki truskawkowe! Ludzie je pokochają.- tym razem w oczach Ginny pojawiła się radość.
-Ginny. Mam do Ciebie prośbę. Czy będziesz mogła mi pomóc w urządzeniu lokalu? Ty zawsze miałaś dobry gust w meblowaniu.
-Jasne! Z wielka chęcią! Ahm. Idziesz dzisiaj ze mną na ognisko do Lucasa. A teraz idę wziąć kąpiel. –oznajmiła, a jej kuzynka posłała jej uśmiech. Dziewczyna skierowała się do łazienki na górze. Weszła do pomieszczenia napuszczając sobie wodę i wlewając płyn do kąpieli by powstała piana. Zdjęła z siebie ciuchy i weszła relaksując się. Miała zamiar posiedzieć tam z pół godziny. Lubiła się relaksować w wodzie. Nie minęło dziesięć minut, a z dołu usłyszała Agnes.
-Ginny! Telefon do Ciebie!
-Jeśli to domowy to niech ten ktoś zadzwoni na komórkę!- odpowiedziała krzykiem. Po kilkunastu sekundach rozdzwoniła się komórka. Sięgnęła po telefon, który leżał na koszu.-Halo?
-Cześć, Ginny.- po drugiej stronie usłyszała Olivera.
-Oli?! Cześć, coś się stało?- to dziwne, skąd Oliver miałby mieć numer jej telefonu domowego.
-Nie, nie. Tak tylko dzwonię. Spytać się co u Ciebie.
-W porządku.- na linii zapadła cisza.- Myślałam, że się odezwiesz pod koniec sierpnia.
-Też tak myślałem, jednak uznałem, że to chyba nie ma sensu i wracam do domu.
-Mhm. Rozumiem.
-Masz dzisiaj czas by się spotkać?
-Dzisiaj? Kurcze. Jest  wpół do jedenastej. Mogę się spotkać mniej więcej o dwunastej. Czas będę miała do siedemnastej trzydzieści.
-Świetnie! W Austin będę za jakieś pół godziny. Gdzie się spotkamy?
-Wiesz gdzie jest Galaxy, prawda? Więc w kawiarni Ice Coffe.
-Jasne, będę. To do zobaczenia.
-Cześć.- pożegnała się i nacisnęła czerwoną słuchawkę.- Agneeeees!- wydarła się na cały dom.- Niedługo wychodzę!
-Gdzie idziesz?!
-Spotkać się z Oliverem!
-Z Oliverem?! Przecież miał być pod koniec sierpnia!
-Ale jest teraz! Muszę jakoś wyglądać.- ostatnie zdanie powiedziała pod nosem. Wyszła z wody, okryła się dokładnie ręcznikiem i udała się do pokoju po ubrania. Podeszła do wielkiej szafy by wybrać czyste ciuchy. Wybrała szorty dżinsowe z motywem flagi USA, siwą bokserkę oraz trampki. Wróciła do łazienki aby się ubrać. Po pięciu minutach była gotowa. Po raz kolejny weszła do swojego pokoju, żeby zrobić sobie delikatny make up. Podkreśliła oczy czarnym eyeliner` em, rzęsy pomalowała tuszem, a brzoskwiniowym błyszczykiem przejechała po ustach.
Nie miała pojęcia dlaczego to zrobiła. Przecież miała tylko spotkać się z Olivierem. Nie szła na żadną randkę. Poczuła do niego jakąś tam więź, ale to nie było nic poważnego. Lucas miał rację, wcale go nie znała. Nawet jeśli opowiedział o sobie to człowieka poznaje się w trakcie. Nie rozumiała czemu tak krótka znajomość przywiązała go do siebie.
Brunetka założyła czapkę full capa z niebieskim daszkiem i białym czubkiem. Lubiła je, miała jeszcze trzy takie. Poprawiła swoja grzywkę i zeszła na dół.
-Uaa, Ginny. Co się tak wystroiłaś?- zapytała Agnes.
-Sama nie wiem.- Dziewczyna usiadła naprzeciwko niej i westchnęła. Błądziła oczami po całym salonie.
-Wiesz. Fajny jest Oliver. Polubiłam go.- Dziewczyna wzięła do ręki najnowszy numer magazynu „Teen Vogue” gdzie na okładce była Miley Cyrus.
-No tak… Tylko… no wiesz, Lucas go na przykład nie polubił.
-Wiesz jaki on jest, każdego nowego znajomego trzyma na dystans. Taka jego natura. Może zaprosisz go na ognisko? Może się do niego przekona.
-Czy ja wiem. Spróbuję. Może się zgodzi. No to ja idę.
-Tylko bądź na osiemnastą u Lucasa!
-Będę. Obiecuuuję.- zaśmiała się i sięgnęła po torbę do której włożyła telefon, portfel, dokumenty, szczotkę do włosów i różne potrzebne rzeczy. Wyszła za zewnątrz, na termometrach było ponad dwadzieścia pięć stopni. Gin. Wsiadła do samochodu i ruszyła.
~~
Macie kolejny rozdział. Nie jest on jakiś cholernie ciekawy, ale obiecuję, że następne będą lepsze :3. Prawie dwadzieścia komentarzy pod notką, jesteście niesamowici : o. 
Tak na marginesie szczera-krytyka oceniła mój blog na dobry, dziękuję i teraz będe się starała popełniać mniej błędów.