-Jannette.
Co się stało?- zapytała, widząc koleżankę zapłakaną z rozmazanym makijażem i
wielkimi okularami na nosie.- Wejdź.
-Nienawidzę
go. Michael, szef… Jest pieprzonym babskim bokserem. – odpowiadała, kierując
się do salonu.- Pieprzony, damski bokser. Rozumiesz?- łkała. Delikatnie zdjęła
okulary z nosa. Pod okiem miała fioletową śliwę.
- Matko,
Jannette. Co się stało?- dziewczyna była ciekawa, dlaczego zrobił jej coś
takiego.
-To nie
wszystko.- zaśmiała się ironicznie. Podwinęła bluzkę do góry, a jej oczom
ukazały się dwa siniaki. Jeden na wysokości biodra, a drugi pod żebrami.
Dziewczyna na dobre się rozpłakała.
-Jannette.-
wyszeptała i podała jej pudełko chusteczek.- Jak on mógł?
-Poszłam
do pracy, jak zwykle. Już na wejściu usłyszałam, że szef chce ze mną rozmawiać…
poszłam. Nie wiedziałam czego się spodziewać. Nigdy mnie nie wzywał. Poszłam.-
wyszeptała ostatnie słowo, spojrzała na podłogę i zapadła cisza. Ginny dobrze
wiedziała, że nie chciała o tym mówić. Nie popędzała jej.- Weszłam do niego. Siedział przy biurku. Jak zawsze
zresztą. – podniosła wzrok i spojrzała na koleżankę.- Usiadłam naprzeciwko,
poinformował mnie, że od jutra zaczynam nową pracę. Ucieszyłam się, wiedziałaś,
że większość z naszych nienawidziła tej pracy. Powiedział, że zarobię dwa razy
tyle niż teraz. Już miałam się zgodzić. Pieniądze są mi potrzebne, wiesz o
tym…- przerwała po raz kolejny.- Ale coś w środku mówiło mi, żebym się spytała
co miałabym robić. Bez tego, dowiedziałabym się dopiero jutro.- Wytarła łzy z
policzków.- Spytałam się, owszem. Wiesz co powiedział? Cham, prostak… Miałabym
być… tancerką, a raczej striptizerką.- Po raz kolejny dziewczyna wybuchła
płaczem.- Musiałabym tańczyć na rurze, świecić tyłkiem i cyckami, a nawet jeśli
ktoś sobie zażyczy… miałabym być jego klientką. Potraktował mnie jak szmatę.
-Mój Boże…
Jannette. Ale skąd te siniaki?
-No jak to
skąd? Myślisz, że będę dziwką?! Że dam sobą pomiatać za pieniądze?! Aż tak
nisko to nie upadłam!- dziewczyna się uniosła.
-Spokojnie,
ja tak nie myślę.
-Odmówiłam.
Powiedziałam, że nie będę traktowała siebie jak tanią szmatę. Zdenerwował się.
Zaczął krzyczeć, że powinnam mu dziękować na kolanach, że mnie wybrał z nich
wszystkich. Mam być mu wdzięczna. Upokorzył mnie. Wtedy wszedł do pokoju Harry.
Nie przeszkodziło mu to. Złapał mnie za bluzkę, szarpnął mną i uderzył…
Próbowałam się bronić.
-A Harry?
-Zaczął
się za mną stawiać. Rozdzielił nas. Gdy popchnął Micheal` a, a ten wylądował na
kanapie, złapał mnie i odprowadził na dół. Powiedział, żebym jechała do domu…
ale nie mogłam, musiałam się komuś wyżalić.- po raz kolejny Jannette, zaczęła
płakać. Ginny przytuliła ją. Nie wiedziała co powiedzieć ani zrobić.
-Posłuchaj.
Trzeba to zgłosić na policję. Nie może Was tak traktować. Niedługo przecież
zaproponuje to innej i co wtedy?
-Nie, nie
chcę, Ginny. Proszę Cię. Wszystko tylko nie policja, nie chcę im opowiadać tego
samego. Zresztą niczego mu nie udowodnią.
-Masz
świadka i masz mnie. Nie tylko Ciebie tak traktował. Myślisz, że byłaś jedyna?-
Ginny zapatrzyła się w punkt za oknem.- Nie tylko Ciebie upokorzył. Byłam też
ja. To było jakoś pół roku temu, zaproponował mi to samo, nie zgodziłam się, odpowiedziałam
ze świętym spokojem, że mi ta praca odpowiada i jeśli zmienię zdanie to mu to
powiem. Złapał mnie wtedy za nadgarstki tak mocno, że nic nie mogłam zrobić.
Jeszcze mam ślad.- dziewczyna pokazała jej wewnętrzną stronę nadgarstków.-
Widzisz te delikatne, sine kreski? To po tym.
-Właśnie,
przecież wtedy nosiłaś bluzki na długi rękaw. Nawet jeśli było gorąco. Unikałaś
go wtedy jak ognia.
-Dokładnie.
Myślałam, że byłam tylko ja. Myliłam się…- rozmowę przerwał dzwonek do drzwi.-
Poczekaj chwilę.- Dziewczyna się podniosła z kanapy i udała się w stronę
drzwi.- Cześć.- oznajmiła, widząc Lucasa w drzwiach. – Zaraz idziemy. Wejdź do
salonu.
-Widzę, że
masz gościa. Nie będę Ci przeszkadzała, dzięki, że mogłam Ci się wyżalić.
Przemyślę to co mi powiedziałaś. Będziemy w kontakcie, dobrze?- blondynka
wstała z siedzenia i udała się do hallu.
-O. My się
chyba nie znamy.- Sąsiad spojrzał na dziewczynę.
-Tak, masz
rację, ale chyba to nie jest dobry moment na poznanie się.- dziewczyna uniosła
delikatnie kącik ust ku górze.
-O kurcze,
co Ci się stało?- zapytał wskazując na oko.
-Cześć,
Ginny. Zadzwonię do Ciebie jak się zdecyduję.- dziewczyna posłała jej delikatny
uśmiech i wyszła.
-Masz
bardzo ładna koleżankę.- chłopak wyszczerzył swoje ząbki, kierując się do kuchni,
by się czegoś napić.- To idziemy?- zapytał, wyjmując z lodówki napój
orzeźwiający.
-Tak,
tak.- odpowiedziała dziewczyna stojąc przy ścianie i głęboko o czymś myśląc.
-Pamiętasz
o dzisiejszym ognisku, prawda?- Lucas, sącząc colę spojrzał na przyjaciółkę. Na
twarzy dziewczyny pojawiło się zmieszanie. Kompletnie zapomniała, owszem,
tydzień temu mówił jej o jakieś grupowej imprezie, ale tym właśnie zakończył
temat i już wcale do niego nie wracali.- Giiiin. Ale będziesz, tak?
-Mhmmm.-
odpowiedziała niepewnie.- Postaram się być. Wezmę ze sobą Agnes, dobrze?
-Pewnie,
możesz nawet przyprowadzić ze sobą tą twoją koleżankę. A teraz chodźmy.-
Chłopak pociągnął za sobą dziewczynę i wyszli.
~~
Była
dziewiąta trzydzieści. Para przyjaciół spacerowała po parku, wdychając świeże
powietrze. Pomimo wczesnej godziny, słońce dawało o sobie znać. Nikt się tego
nie spodziewał, można było to zauważyć po ludziach, którzy szukali chociażby
najmniejszego cienia. Głównie były to matki z dziećmi, a także starsi ludzie.
Ginny lubiła
spacerować z Lucasem, co jakiś czas zabierał ją na takie wycieczki po parku.
Rozmawiali wtedy o wszystkim. Głównie wtedy opowiadali sobie o problemach,
które spotkały ich w ostatnim czasie.
-Mogłabyś
przyjść wcześniej?- zapadła cisza.- Wcześniej, mam na myśli godzinę przed.
Ognisko zaczyna się o dziewiętnastej. Ech, Gins. Beze Mnie niedługo zginiesz.-
blondyn zadźgał dziewczynę w bok i poszli dalej.
~~
-Dobrze,
będę o osiemnastej. Obiecuję. – Sąsiadka położyła prawą rękę na sercu, a drugą
dłoń uniosła ku górze na znak przysięgi. Chłopak uniósł jedną brew,
przyglądając się uważnie swojej przyjaciółce.- No Lucaaas. Mnie nie wierzysz?-
dziewczyna zachichotała i mocno go przytuliła.
-Masz być.
Jeśli nie, przyjdę do Ciebie, wyciągnę Cię siłą. Zobaczysz. To do zobaczenia.-
chłopak pocałował ją w czoło po czym ruszył w stronę swojej posiadłości.
Ginny
weszła do ogródka, którędy musiała dojść do drzwi wejściowych. Chwyciła za
klamkę i nacisnęła ją. O dziwo, drzwi były otwarte.
-Agnes?
Jesteś tu?- Gins. Zdjęła buty i skierowała się do kuchni.
-Jestem,
jestem.
-Co tu
robisz? Jest dopiero kilka minut po dziesiątej.- Zdziwiona dziewczyna podeszła
do siostry.
-Muszę Ci
coś powiedzieć.- podniecona Agnes patrzyła na siostrę z iskierkami w oczach.-
Udało mi się wynająć lokal w którym mogłabym otworzyć własną cukiernię.-
dziewczyna położyła kartkę, którą trzymała w rękach.-
- Tak w
jeden dzień Ci się udało?
-Nie, nie.
Pracowałam nad tym od dwóch miesięcy. Było dużo kupców. Musiałam się postarać.
Nikt o tym nie wie. Nawet rodzice.
-Ag! To
cudownie! Zawsze Ci mówiłam, że powinnaś założyć swoją działalność. W końcu
będziesz mogła pokazać swoje zdolności. I obiecaj, że do kupna będą babeczki
truskawkowe! Ludzie je pokochają.- tym razem w oczach Ginny pojawiła się
radość.
-Ginny.
Mam do Ciebie prośbę. Czy będziesz mogła mi pomóc w urządzeniu lokalu? Ty
zawsze miałaś dobry gust w meblowaniu.
-Jasne! Z
wielka chęcią! Ahm. Idziesz dzisiaj ze mną na ognisko do Lucasa. A teraz idę
wziąć kąpiel. –oznajmiła, a jej kuzynka posłała jej uśmiech. Dziewczyna
skierowała się do łazienki na górze. Weszła do pomieszczenia napuszczając sobie
wodę i wlewając płyn do kąpieli by powstała piana. Zdjęła z siebie ciuchy i
weszła relaksując się. Miała zamiar posiedzieć tam z pół godziny. Lubiła się
relaksować w wodzie. Nie minęło dziesięć minut, a z dołu usłyszała Agnes.
-Ginny!
Telefon do Ciebie!
-Jeśli to
domowy to niech ten ktoś zadzwoni na komórkę!- odpowiedziała krzykiem. Po
kilkunastu sekundach rozdzwoniła się komórka. Sięgnęła po telefon, który leżał
na koszu.-Halo?
-Cześć, Ginny.- po drugiej stronie
usłyszała Olivera.
-Oli?! Cześć, coś się stało?- to
dziwne, skąd Oliver miałby mieć numer jej telefonu domowego.
-Nie, nie. Tak tylko dzwonię. Spytać
się co u Ciebie.
-W porządku.- na linii zapadła cisza.-
Myślałam, że się odezwiesz pod koniec sierpnia.
-Też tak myślałem, jednak uznałem, że
to chyba nie ma sensu i wracam do domu.
-Mhm. Rozumiem.
-Masz dzisiaj czas by się spotkać?
-Dzisiaj? Kurcze. Jest wpół do jedenastej. Mogę się spotkać mniej
więcej o dwunastej. Czas będę miała do siedemnastej trzydzieści.
-Świetnie! W Austin będę za jakieś pół
godziny. Gdzie się spotkamy?
-Wiesz gdzie jest Galaxy, prawda? Więc
w kawiarni Ice Coffe.
-Jasne, będę. To do zobaczenia.
-Cześć.- pożegnała się i nacisnęła
czerwoną słuchawkę.-
Agneeeees!- wydarła się na cały dom.- Niedługo wychodzę!
-Gdzie
idziesz?!
-Spotkać
się z Oliverem!
-Z
Oliverem?! Przecież miał być pod koniec sierpnia!
-Ale jest teraz!
Muszę jakoś wyglądać.- ostatnie zdanie powiedziała pod nosem. Wyszła z wody,
okryła się dokładnie ręcznikiem i udała się do pokoju po ubrania. Podeszła do
wielkiej szafy by wybrać czyste ciuchy. Wybrała szorty dżinsowe z motywem flagi
USA, siwą bokserkę oraz trampki. Wróciła do łazienki aby się ubrać. Po pięciu
minutach była gotowa. Po raz kolejny weszła do swojego pokoju, żeby zrobić
sobie delikatny make up. Podkreśliła oczy czarnym eyeliner` em, rzęsy
pomalowała tuszem, a brzoskwiniowym błyszczykiem przejechała po ustach.
Nie miała
pojęcia dlaczego to zrobiła. Przecież miała tylko spotkać się z Olivierem. Nie
szła na żadną randkę. Poczuła do niego jakąś tam więź, ale to nie było nic
poważnego. Lucas miał rację, wcale go nie znała. Nawet jeśli opowiedział o
sobie to człowieka poznaje się w trakcie. Nie rozumiała czemu tak krótka
znajomość przywiązała go do siebie.
Brunetka
założyła czapkę full capa z niebieskim daszkiem i białym czubkiem. Lubiła je,
miała jeszcze trzy takie. Poprawiła swoja grzywkę i zeszła na dół.
-Uaa,
Ginny. Co się tak wystroiłaś?- zapytała Agnes.
-Sama nie
wiem.- Dziewczyna usiadła naprzeciwko niej i westchnęła. Błądziła oczami po
całym salonie.
-Wiesz.
Fajny jest Oliver. Polubiłam go.- Dziewczyna wzięła do ręki najnowszy numer magazynu
„Teen Vogue” gdzie na okładce była Miley Cyrus.
-No tak…
Tylko… no wiesz, Lucas go na przykład nie polubił.
-Wiesz
jaki on jest, każdego nowego znajomego trzyma na dystans. Taka jego natura.
Może zaprosisz go na ognisko? Może się do niego przekona.
-Czy ja
wiem. Spróbuję. Może się zgodzi. No to ja idę.
-Tylko
bądź na osiemnastą u Lucasa!
-Będę.
Obiecuuuję.- zaśmiała się i sięgnęła po torbę do której włożyła telefon,
portfel, dokumenty, szczotkę do włosów i różne potrzebne rzeczy. Wyszła za zewnątrz,
na termometrach było ponad dwadzieścia pięć stopni. Gin. Wsiadła do samochodu i
ruszyła.
~~
Macie kolejny rozdział. Nie jest on jakiś cholernie ciekawy, ale obiecuję, że następne będą lepsze :3. Prawie dwadzieścia komentarzy pod notką, jesteście niesamowici : o.
Tak na marginesie szczera-krytyka oceniła mój blog na dobry, dziękuję i teraz będe się starała popełniać mniej błędów.