Brunetka
krążyła po podziemnym parkingu by znaleźć miejsce, jednak nie było to łatwe w
piątek zawsze nie było gdzie zaparkować. Właśnie wtedy rodziny przychodziły na
zakupy by zrobić zapas na cały weekend. Owszem, dziewczyna mogła zaparkować na
zewnątrz, ale po pierwsze, gdyby weszła do samochodu po kilku godzinach w jej
samochodzie było by tak gorąco, że musiałaby czekać kolejne minuty na
wywietrzenie, a po drugie najbliższy parking był płatny, a kolejny kilka
uliczek stąd. Po piętnastu minutach udało jej się znaleźć chyba jedyne wolne
miejsce. Szybko postawiła tam swój samochód i udała się w stronę wejścia. Miała
jeszcze niecałe pięć minut, więc była pewna, że dojdzie na czas. Skierowała się
na pierwsze piętro, gdzie znajdowała się kawiarnia. Gdy doszła na miejsce,
usiadła przy drugim stoliku od wejścia, by Olivier widział ją, gdy będzie
wchodził. Nie czekając na niego, zamówiła sobie cappuccino z pianką i polewą
toffi. Robiła kolejny łyk, gdy dostrzegła idącego w jej stronę Oliviera.
-Cześć.-
dziewczyna zerwała się z krzesła i przytuliła kolegę.- Siadaj. Ja już sobie
zamówiłam cappuccino, chcesz coś?
-Cześć.
Dzięki, ale nie- chłopak uśmiechnął się i zajął miejsce naprzeciwko niej.
-Myślałam,
że jesteś na mnie zły.- dziewczyna spuściła głowę poczym zaczęła mieszać
delikatnie łyżeczką swój napój.
-Bo byłem.
Mówiłaś, że nie masz chłopaka, ale widocznie mnie oszukałaś.
-Nie
oszukałam Cię. Mówisz o Lucasie? To mój przyjaciel, jako pierwszy zaoferował mi
pomoc w zaklimatyzowaniu się w Austin.- dziewczyna skrzyżowała ręce patrząc na
niego.
-Mnie się
wydawało, że to ktoś bliższy, wnioskuję po tym jak Cię obejmował.- chłopak
wzruszył ramionami.
-Kurcze, a
Ty nigdy nie przytuliłeś albo objąłeś swojej przyjaciółki czy koleżanki?
Przestań. Bo zacznę myśleć, że jesteś zazdrosny.- Ostatnie zdanie wyszeptała,
wiedziała, że nie potrzebnie je wypowiedziała. To było bez znaczenia, że
powiedziała je szeptem, on na pewno je usłyszał. Chłopak tylko prychnął.
-Jasne, bo
mam o co a raczej o kogo…- to zdanie ją zabolało. Myślała, że jest dla niego
kimś ważnym. Przynajmniej miała wrażenie, że się polubili.
-Masz
racje, nie ma o kogo.- Dziewczynie zrobiło się słabo. Podniosła się i wyszła z
lokalu. Słyszała tylko jak ktoś ją woła. Domyślała się, że był to Olivier, ale
w tym momencie nie miała ochoty się nawet odwrócić w jego stronę. Ginny
zjechała do parkingu, po czym pobiegła do swojego samochodu. Wsiadła do niego i
siedziała tam przez dobre kilka minut.
Nie
rozumiała dlaczego ją tak potraktował. Dziewczyna z łzami w oczach przekręciła
kluczyk w stacyjce, ale w tym samym czasie zadzwonił telefon. Odebrała nie patrząc
na wyświetlacz.
-Halo?
-Ginny. Proszę Cię, to nie tak. Gdzie
jesteś?
-Na parkingu. Spotkajmy się przy
wejściu B.- dziewczyna rozłączyła się i ponownie wysiadła z auta. Ruszyła do drzwi. Zastanawiała się co
chce jej powiedzieć. Tym razem miała ochotę wysłuchać wszystkiego co ma do
powiedzenia. Była ciekawa. Po kilku sekundach była na miejscu, a chwilę później
doszedł do niej Olivier.
-Ginny.
Przepraszam, nie to miałem na myśli. Nie chciałem Ci zrobić przykrości.
-Ale
zrobiłeś…- odpowiedziała chłodno i spuściła głowę.
-Przepraszam.
Jesteś dla mnie ważną osobą. Polubiłem Cię.- chłopak przyłożył palec do jej
brody i podniósł ją.- Proszę Cię, nie gniewaj się.- Oliver spojrzał koleżance
głęboko w oczy po czym uniósł kącik ust ku górze. Ginny pokiwała delikatnie
głową, a jej znajomy wytarł kciukiem łzy na jej policzku.- Nie płacz.-
pocałował ją w czoło i mocno przytulił, gładząc jej brązowe włosy.
-Dzisiaj
Lucas robi ognisko, czuj się zaproszony.- Dziewczyna objęła go mocno. Nie
chciała go w tamtej chwili za nic puścić. Tak było idealnie. Czuła się
bezpiecznie i komuś potrzebna.
-Nie, nie
chcę robić kłopotu.
-Proszę
Cię. Bo znowu się rozpłaczę.
-Nie będę
tam znał nikogo.
-Uhm.
Dzięki.- Dziewczyna uwolniła się z uścisku i ustała naprzeciwko.
-Oprócz
Ciebie i twojej siostry.
-I Lucasa,
a jeśli uda mi się zaprosić koleżankę, też ją poznasz. No nie daj się prosić.
Oliii.- Ginny zawsze musiała postawić na swoim. Chłopak delikatnie skinął
głową, a dziewczyna szeroko się uśmiechnęła.- Powinnam pójść na zakupy.
Chciałabym pójść na ognisko w czymś nowym, a ty mi pomożesz w wyborze.
-Oo, nie.
Nawet o tym nie myśl. Nienawidzę zakupów.- oznajmił.
-Niech Ci
będzie. Podjedziemy teraz do mojej znajomej zaprosić ją na ognisko.- Ginny
pociągnęła Olivera za rękaw i poszła w stronę samochodu.
W drodze
do auta zastanawiała się kim tak naprawdę jest dla niej Oliver. Chciałaby to
ustalić, ale czy miało sens wyciągać wnioski na podstawie kilkudniowej
znajomości z przerwami?
-Chyba
jednak do niej zadzwonię.- Ginny wzruszyła ramionami i wsiadła do pojazdu.
Wyciągnęła telefon z torby po czym wykręciła numer koleżanki i nacisnęła
zieloną słuchawkę.
-Jannette? Cześć, tu Ginny. Posłuchaj
mam prośbę.
-Jeszcze się nie zastanowiłam jeśli
chodzi Ci o sprawę…
-Nie, nie. To nie ma nic wspólnego z
tym. Chciałam Cię zaprosić na dzisiejsze ognisko. Wiem, że trudno Ci będzie…
ale Lucas prosił, żebym chociaż spróbowała.
-Ginny, dziękuję. Ale z takim limem…-
dziewczyna ciężko westchnęła.
-Rozumiem, nie chcę Cię do niczego
namawiać. Jeśli jednak byś się zdecydowała… Golden District, numer
siedemdziesiąt pięć B. Dwa domy od mojego. Do usłyszenia.- pożegnała się i
rozłączyła.- Mamy
mniej więcej za dwadzieścia drugą. Mam jeszcze cztery i pół godziny. Pro…-
wypowiedź przerwał dzwonek telefonu, który informował i smsie. Otworzyła
wiadomość, była od Lucasa „Mogłabyś
wyskoczyć ze mną do sklepu po kiełbaski na ognisko ; )?” dziewczyna od razu
odpisała „Jasne, mogę nawet i teraz, ale
jest ze mną Oliver, gdzie się spotkamy?” po wysłaniu dziewczyna zapytała-
Jedziemy do Lucasa.
-Nie,
lepiej nie.- Chłopak spuścił głowę. – Na pewno się nie ucieszy jak mnie
zobaczy, pochodzę jeszcze po mieście, a o dziewiętnastej będę.
-Musicie
przełamać pierwsze lody. Proszę Cię.- dziewczyna szturchnęła go w ramię, a po
chwili dostała kolejną wiadomość. „Jeśli
jesteś z Oliverem, to sam sobie poradzę : )”.-Ech.. tak czy siak jedziesz i
już. – Ginny bez zastanowienia włączyła silnik.
~~
Po
dwudziestu pięciu minutach była na miejscu. Zaparkowała na swoim podjeździe, by
dojść do Lucasa na piechotę.
-Sądzę, że
jeszcze jest w domu, znając Go, wcale się jeszcze nie ruszył.
Dwójka
znajomych ruszyła w stronę ogromnego pałacu. Był to jeden z najpiękniejszych
domów w mieście. Brama z piaskowca dodawała całej posiadłości uroku. Cały dom
otaczał wielki, przestrzenny i kolorowy ogród. Były tam chyba wszystkie rodzaje
kwiatów jakie istnieją na świecie. Z tyłu posiadłości znajdował się basen ze
zjeżdżalnią, jacuzzi i sauna. Rzecz jasna zajmowali się tym wszystkim wynajęci
ludzie.
Po trzech
minutach, doszła do wejścia po czym zadzwoniła domofonem.
-Posiadłość
Państwa Turner. Czym mogę slużyć?
-Cześć,
Johnny! Tu Ginny.- dziewczyna przywitała się z kamerdynerem rodziny. Cała
familia z Johnnym polubiła przyjaciółkę Lucasa.
-Witaj,
Ginny. Wejdź. – brama otworzyła się automatycznie. Oliver był pod wielkim
wrażeniem, nie dziwiła się mu wcale. Gdy pierwszy raz zobaczyła jego dom sama
nie wiedziała jak się zachować. Kiedy po raz pierwszy weszła do ich domu bała
się czego kolwiek dotknąć z obawą, że coś zepsuje, była pewna, że zegar, który
wisi na ścianie, kosztował tysiące. Po podłodze chodziła tak delikatnie, żeby
jej nie porysować. Po kilku sekundach była przy drzwiach, zadzwoniła dzwonkiem,
a przed drzwiami ukazał się Johnny.
-Cześć!
Jest może Lucas?- Spojrzała w głąb pałacu, jednak zauważyła, że kamerdyner
przygląda się towarzyszowi Ginny. – Przepraszam. To Oliver. Mój kolega, żaden
wróg czy złodziej.- Ginny posłała mu uśmiech.
-Dzień
dobry.- zza pleców wyłonił się Oliver, po czym wyciągnął rękę w stronę
Johnnego, oboje uścisnęli sobie dłonie.
-Tak,
Lucas jest na górze. Wejdźcie. – ruchem dłoni zaprosił ich do domu.
-Cholera…-
wyszeptał Oliver. – Musiało kosztować miliony.
-Chcecie
kapcie?- zapytał Johnny.
-Tak, po
proszę te z żabką.- zaśmiała się, to były jej ulubione papcie. Zawsze gdy szła
tak fajnie kumkały. Po chwili John. Wyciągnął z garderoby dwie pary kapci.
-Jest w
swoim pokoju.
Znajomi poszli
schodami na górę, gdzie Lucas miał swój pokój. Schody nie były zwyczajne, jak
zresztą żadna rzecz w tym domu, były kręte i metalowe. Ginny co chwilę zerkała
na Oliego. W jego oczach można było dostrzec podziw i ciekawość. Rozumiała go
doskonale. Kiedy weszli na piętro, skierowali się w prawą stronę, gdzie na
końcu korytarza mieścił się pokój Lucasa. Podeszli do drzwi, a Gins zapukała.
Usłyszała pod drugiej stronie ciche „proszę”. Przekręciła gałkę w drzwiach i
weszła.
~Oczami
Olivera~
Wchodząc
do tego domu domyślałem się, że jest to bogata rodzina, jednak nie spodziewałem
się, że aż tak. Ten pałac wyglądał jak te w filmach, setki pokoi, nie mające
końca korytarze albo tajemnicze przejścia. Czułem się jak w jakimś serialu
mający temat kryminalny. Już sam parter robił ogromne wrażenie. Nigdy w życiu
nie widziałem tak bogato wystrojonego domu. Widziałem jak Ginny spogląda na
mnie i uśmiecha się pod nosem, ale przepraszam, że mój dom ani moja rodzina nie
jest tak bogata.
Kolejne
piętro było już mniej szokujące, jedynie długi korytarz, który zrobił wrażenie,
po jednej i drugiej stronie były drzwi. Jak w jakimś hotelu. Na końcu hallu
znajdowały się, takie same jak pozostałe, drzwi prowadzące do pokoju Lucasa.
Ginny przekręciła wtedy srebrną gałkę i otworzyła drzwi. Wtedy jednak szok
powrócił. Pokój może nie był wielki i bogato wystrojony, jednak miał swój urok.
Wielkie dwuosobowe łoże na którym leżał Lucas stało naprzeciwko drzwi, pod
oknem. Na ścianach wisiały krzywo przyklejone plakaty różnych zespołów, typu
ACDC czy Nirvany, dwumetrowe biurko było
postawione przy drzwiach, gdzie mieścił się komputer oraz sterta kartek, pod oknem
na stojaku ustawiona była ciemnoniebieska, akustyczna gitara. Przy ścianie
przeciwnej do instrumentu był stolik z trzema krzesłami. Lubiłem takie pokoje z
charakterem.
~~
Tak, spóźniłam się. Przepraaaszam, nie bijcie mnie! Po prostu przez pewien czas nie miałam ochoty tutaj nic dodawać. Rok szkolny się zaczął, ostatnia klasa gimnazjum... nie będę się rozpisywała.
Oznajmiam, że następny rozdział dodam czternastego(piątek). I będę dodawała co piątek, przynajmniej się postaram :3. To miłego czytania.