Kiedy Ginny wylądowała w Austin, przez
kilka godzin włóczyła się po mieście, nie wiedząc gdzie się znajduje. Przecież
nigdy nie była aż tak daleko. Jedynie w wieku trzynastu lat, na kolonii, za
którą zapłaciła ciocia Miranda, wtedy jeszcze Monika. Pojechała wtedy z klasą
do Szwecji. Pierwsza jej wycieczka, bo przecież rodzice nie mogli jej zapewnić
takich „luksusów”. To właśnie tam Ginny poznała swojego pierwszego chłopaka i
to tam pierwszy raz się z nim pocałowała. Był to Mikołaj. Przyjechał do tego
samego ośrodka z klasą, jednak on był z Poznania. Zbyt duża odległość pomiędzy
miastami. Poznali się na ognisku, które zorganizowali nauczyciele drugiego dnia
wycieczki. Ginny siedziała sama na ławce za resztą wycieczki. Mikołaj podszedł
do niej, jakby nigdy nic i zagadał do niej. Nie spodziewała się tego, przecież
żaden z chłopców nie podszedł do niej z własnej woli. Była tylko szarą myszką.
Chłopak podszedł do niej, przedstawił
się, usiadł obok i tak zaczęła się ich znajomość. Nie wymienili się nawet
numerem telefonu. Piątego dnia pocałował ją. Dzień wcześniej pokłócili się, już
nawet nie pamięta o co. Wszedł do jej pokoju, zaczęła krzyczeć, więc on, by
zamknąć jej buzię, pocałował ją. Po wycieczce ich drogi się rozeszły, jednak
Ginny zapamiętała to i bardzo miło wspomina Mikołaja.
Dziewczyna chodziła jeszcze po mieście
kilka godzin, nie wiedząc co robić. Wyjęła wtedy z torby kartkę, która wysłała
jej Agnes na Boże Narodzenie. Właśnie wtedy rodzina podała jej nowy adres
zamieszkania, ale co z tego skoro nie znała tu ulic. Jednak korzystając ze
znajomości angielskiego podpytała przechodniów i o dwudziestej była już na
miejscu. Dom nie wyróżniał się od innych. Brązowe cegły, niski budynek oraz
białe płyty prowadzące od drzwi do ulicy. Tak samo jak sobie wyobrażała domy w
Ameryce. Brunetka stała tak przed tym domem jeszcze z pięć minut zastanawiając
się czy zapukać. W mieszkaniu paliło się światło, więc któryś z domowników
musiał być w domu. Wzięła głęboki oddech i zadzwoniła dzwonkiem. Odczekała
kilka sekund, a chwilę później drzwi otworzyła Miranda.
-Dzień dobry.- uśmiechnęła się na widok
cioci.
-Lena?
-Tak to ja. Zaczynam nowe życie,
ciociu. –wyszczerzyła rządek swoich białych zębów. Miranda zaprosiła dziewczynę
do środka by opowiedziała jej co ją tu sprowadza.
Po tym jak wyżaliła się ciotce, doszły
razem do wniosku, że lepiej będzie jak zostanie tu przez pewien czas.
-A gdzie babcia?- brunetka spojrzała w
stronę salonu, szukając wzrokiem Sary. Ciotka westchnęła ciężko i blado się
uśmiechnęła.
-Babcia nie żyje. Zmarła dwa tygodnie
temu.- Miranda wytarła ręce o ścierkę, podążając za siostrzenicą.- Pogrzeb
odbył się tydzień temu. Wiem, że powinnam Cię o tym poinformować, ale uwierz
mi, nie miałam czasu. Znaczy… miałam zamiar do Ciebie dzisiaj zadzwonić i
powiedzieć Ci jeszcze o jednej rzeczy.- zakłopotana patrzyła ciągle w okno.
Zapadła cisza.
-Tak?- wyszeptała Lena.
-Babcia… zanim tu przylecieliśmy,
zakupiła dom. Jest już spłacony. Od kilkunastu lat oszczędzała i zanim zmarła,
zapłaciła za niego w całości. On jest postawiony w najdroższej dzielnicy, ale
jest skromny. Więc… kilka dni przed śmiercią, zapisała testament…. Przepisała
Ci go.- ciotka wreszcie spojrzała na Lenę, jednak ta tak głośno przełknęła
ślinę, że Miranda przegryzła dolną wargę.
-Ale jak? Przecież nie zasłużyłam.
Przez te cztery lata nawet się do niej nie odezwałam. –w oczach dziewczyny
pojawiły się łzy. –Nie mogę, zrozum, ciociu- ostatnie słowo tak cicho
wyszeptała, że ledwo ją usłyszała.
-Opiekowałaś się nią w Polsce. Chciała
się jakoś odwdzięczyć.
-Ale dlaczego wykupiła go tutaj? Nie
mówiłam nic, że tu przylecę.- w głosie dziewczyny można było wyczuć
przerażenie.
-Po prostu nie miała by go jak
spłacać. Jeśli byś tu nie przyleciała, zadzwoniłabym do Ciebie, postanowiłabyś
co z tym zrobić czy sprzedać, a gdyby ktoś go kupił, przelałabym Ci na konto
pieniądze i wykupiłabyś sobie coś w Gdańsku.- Po raz kolejny w pokoju
zapanowała cisza, jednak przerwał ją dźwięk otwieranych drzwi. Obydwie
spojrzały na hall.- To pewnie Agnes z Robertem. –Kobieta wstała z fotela i
uśmiechnęła się. –Jutro o tym porozmawiamy.
-Jesteśmy! – Robert wykrzyknął z końca
hallu. Lena schowała się wtedy za ścianą, by nikt jej tu nie zobaczył. –
Miranda, mogłabyś mi pomóc? Agnes też nie może już więcej udźwignąć.- cała
rodzina zaczęła się śmiać. To właśnie wtedy Lena zrozumiała czego rodzice
oprócz pieniędzy nie mogli jej zapewnić. Ciepła rodzinnego. Zawsze jej tego
brakowało. Z zazdrością patrzyła na wujostwo.
-Macie niespodziankę w salonie.
Mimo tego, że Lena była uwielbiana
przez swoją rodzinę, bała się tego spotkania. Ostatni raz widziała ich dwa lata
temu, gdy przylecieli na wakacje do Polski. Zastanawiała się czy bardzo się
zmienili. Jednak nie miała dużo czasu na rozmyślenia. A właściwie nie miała go
już wcale. Rodzina Smith weszła do salonu.
- Lena!- po całym domu rozbiegł się
głos Ag. – Mój Boże! Co Ty tu robisz? –na jej twarzy widniał wielki uśmiech.
-Przyleciałam.- Lena odwzajemniła się
bladym uśmiechem.- Zaczynam żyć na nowo.
-Cześć, Lenka. Ale wyrosłaś przez te
dwa lata.- Wuj przytulił swoją siostrzenicę bardzo mocno.
Po kolejnym opowiadaniu tego samego,
czuła się już pewniej.
Następnego dnia, Lena pojechała z
Ciotką i Agnes na cmentarz. Chciała tak się przynajmniej odwdzięczyć babci za
to co dla niej zrobiła. Nie mogła nic więcej zrobić, było za późno. Następnie
wybrały się w trójkę do urzędu. By zmienić Leni imię i nazwisko. Chciała
zapomnieć o przeszłości. Chciała zacząć od nowa, mieć czystą kartę. I właśnie
tak z Leny Wiśniewskiej z Gdańska stała się Ginny Rodriguez z Austin.
Ginny oczywiście zgodziła się na
przyjęcie domu. Jednak zanim się wprowadziła, musiała czekać cztery miesiące na
różne decyzje z urzędu. Było to uciążliwe, ale opłacało się.
~~
Macie już całe wspomnienia : ). Myślałam, że podzielę to na trzy rozdziały, ale widzę, że nie wiecie o co chodzi, więc macie całość i sądzę, że wszystko się już wyjaśni : >.
czikita_